Powiadomienia
Clear all

Eutanazja

Avatar photo
Posty: 1
Nowy użytkownik
Inicjator dyskusji
 

Dzień dobry,

chciałabym się poradzić w kwestii mojego staruszka, a konkretnie tego czy już nadszedł już czas, aby dać mu odejść… Mój Misiek ma prawdopodobnie około 14 lat i duże zmiany zwyrodnieniowe stawów. Na zdjęciach rtg jego biodra wyglądają jakby były “zżarte”. Misiek dostaje oczywiście leki przeciwbólowe na stawy i choć nasza pani weterynarz twierdzi, że ból musi być ogromny, to po Miśku tego nie widać. Aktualnie są już duże problemy z chodzeniem, bardzo często się przewraca i trzeba go podnosić, po czym i tak jest problem żeby utrzymał się na nogach. Siku normalnie robi na dworze, natomiast kupa najczęściej w domu pod siebie. Przez większość dnia śpi. W momencie kiedy już nie śpi to na ogół chodzi w kółko (po czym w końcu i tak się przewraca). Dodam, że je normalnie, a wręcz ma bardzo duży apetyt. Kiedy widzi, że niosę mu miskę, to jest mega szczęśliwy. Dlatego mam ogromny dylemat. Bo z jednej strony jest to jakaś namiastka normalności, ale z drugiej zastanawiam się czy obecne życie nie jest dla niego wegetacją… Uśpiłam już kiedyś jednego pieska i po latach mam wyrzuty sumienia, czy może nie poddałam się zbyt szybko w walce o jego zdrowie. Nie chcę drugi raz popełnić tego samego błędu… Wiem, że ciężko poradzić coś w tej kwestii, ale chciałabym poznać Państwa punkt widzenia. Pozdrawiam serdecznie

 
Opublikowany : 22/09/2020 16:29
lek wet Katarzyna Hołownia-Olszak
Posty: 777
Ekspert
 

Dzień dobry.

Decyzja o eutanazji zawsze jest obarczona wieloma godzinami rozważań, czy to aby na pewno właściwa pora, czy może jest jakaś szansa. Osobiście uważam, że jeśli opiekun psa, który widzi go na co dzień, obserwuje jego zachowanie i wie, jak pies zachowywał się przed chorobą, słowem – zna go bardzo dobrze, rozmyśla, czy to jest odpowiednia pora na eutanazje – zazwyczaj faktycznie jest na to czas. Jak sama Pani stwierdziła, pies ma duże trudności z samodzielnym poruszaniem się, nie ma władzy nad zwieraczami. Proszę jeszcze zastanowić się nad wspomaganiem ruchu pupila, na przykład przez zastosowanie wózka inwalidzkiego dla psów (oczywiście jeśli problem dotyczy tylko kończyn miednicznych), albo iniekcji dostawowych – może to usprawni jego funkcjonowanie i pomoże mu na co dzień. Jednak jeśli widzi Pani w codziennym zachowaniu psa jego udrękę, zapewne nadchodzi już kres jego dni. Przykro mi, że stoi Pani przed takim dylematem. Mam nadzieję, że podejmie Pani decyzję w zgodzie ze swoim sumieniem.

Pozdrawiam, Katarzyna Hołownia-Olszak, lekarz weterynarii.

Forum weterynaryjne Co w Sierści Piszczy

 
Opublikowany : 23/09/2020 18:42
Avatar photo
Posty: 2
Aktywny użytkownik
 

Dzień dobry,

Ostatnio odeszła moja maleńka najpiękniejsza słodzinka Suzi po 17 latach życia razem.. Rok temu wrześniu była z nami razem na wakacjach jak zawsze.. po powrocie nagle zaczęła się coraz bardziej pogarszać i gasnąć. Od ponad pół roku nie lizała nas, ogłuchła, przestała widzieć, zaczęła mieć problemy z poruszaniem najpierw małe potem przestała chcieć wychodzić na spacer więc trzeba było ją wynosić i trzymać za tyłeczek jak robiła kupkę żeby się nie wywaliła do tyłu, często trzeba było ją ,,popychać” żeby przeszła się chociaż 2 metry. Zaczęła robić w domu, do miejsca, czasami się na tym kładła, ostatnie 3 tygodnie zaczęła wymiotować albo żółcią albo po piciu wody, zdarzało się 2 razy że po jedzeniu. Dodam że była chora na serduszko- szmery, chore nerki, przeszła 2 razy bebeszioze raz bardzo ciężko bo prawie 2 miesiące o nią walczyliśmy i miała operacje na ropomacicze gdzie odratowali ją na stole operacyjnym bo się zapadła. Noe chciała się już przytulać. Ostatnie kilka dni była bardzo pobudzona jak na nią bo mogłam z nią przejść się po ogrodzie ( zajmowało to bardzo dużo czasu ale coś chodziła sama). Budziła mnie częściej niż zawsze bo prawie co 20min a od pół roku nie spałam praktycznie w ogóle bo piszczała w nocy i trzeba było się nią zajmować albo przy niej posiedzieć. Ostatniego dnia z rana przeszłam się z nią kawałeczek na smyczy ( kawałek 4m zajął nam około 30min) ale i tak byłam taka szczęśliwa że jej się poprawia… weszłyśmy do domu i dostała saszetkę, nagle przestała jeść i upadła- dostała bardzo silnego ataku padaczki trwał prawie 20min – pierwszy raz w życiu, po czym przez godzinę nie mogła się uspokoić musiałam biegać za nią po domu tak szybko chodziła na sztywnych nogach ale bez mojej podpórki lądowała na plecach i ruszała łapami.. w końcu udało się jej uspokoić po podaniu leku, głaskałyśmy ją i w tym momencie przestała kompletnie reagować . Podjęłyśmy decyzje o uśpieniu- w drodze samochodem całowałam ją cały czas po główce a ona nic a nienawidziła jazdy samochodem i zawsze się wyrywała- a tu nawet nie ruszyła głową… w gabinecie trzymałyśmy ją na rękach to Pani weterynarz po założeniu stazy nie mogła jej nadal wyczuć żyły tak miała zapadnięte, bardzo płytko oddychała.. kiedy pani weterynarz goliła jej łapkę to ta nawet nic nie powiedziała, nawet się nie wzdrygnęła..

Minęło 4 dni, a ja nadal czuje się jak morderca – nie wiem czy nie zareagowałyśmy zbyt pochopnie…czy moje dziecko i tak już odchodziło i skróciłyśmy jej cierpienie czy może zbyt szybko podjęłyśmy decyzje a było możliwe jeszcze jakieś inne rozwiązanie.. bardzo proszę o odpowiedź jak z waszego punktu widzenia wygląda ta sytuacja.. nie mogę przeżyć że mogłam zrobić krzywdę mojej kruszynce

 
Opublikowany : 11/07/2022 08:04
lek wet Katarzyna Hołownia-Olszak
Posty: 777
Ekspert
 
Opublikowany przez: @Klaudia

Dzień dobry,

Ostatnio odeszła moja maleńka najpiękniejsza słodzinka Suzi po 17 latach życia razem.. Rok temu wrześniu była z nami razem na wakacjach jak zawsze.. po powrocie nagle zaczęła się coraz bardziej pogarszać i gasnąć. Od ponad pół roku nie lizała nas, ogłuchła, przestała widzieć, zaczęła mieć problemy z poruszaniem najpierw małe potem przestała chcieć wychodzić na spacer więc trzeba było ją wynosić i trzymać za tyłeczek jak robiła kupkę żeby się nie wywaliła do tyłu, często trzeba było ją ,,popychać” żeby przeszła się chociaż 2 metry. Zaczęła robić w domu, do miejsca, czasami się na tym kładła, ostatnie 3 tygodnie zaczęła wymiotować albo żółcią albo po piciu wody, zdarzało się 2 razy że po jedzeniu. Dodam że była chora na serduszko- szmery, chore nerki, przeszła 2 razy bebeszioze raz bardzo ciężko bo prawie 2 miesiące o nią walczyliśmy i miała operacje na ropomacicze gdzie odratowali ją na stole operacyjnym bo się zapadła. Noe chciała się już przytulać. Ostatnie kilka dni była bardzo pobudzona jak na nią bo mogłam z nią przejść się po ogrodzie ( zajmowało to bardzo dużo czasu ale coś chodziła sama). Budziła mnie częściej niż zawsze bo prawie co 20min a od pół roku nie spałam praktycznie w ogóle bo piszczała w nocy i trzeba było się nią zajmować albo przy niej posiedzieć. Ostatniego dnia z rana przeszłam się z nią kawałeczek na smyczy ( kawałek 4m zajął nam około 30min) ale i tak byłam taka szczęśliwa że jej się poprawia… weszłyśmy do domu i dostała saszetkę, nagle przestała jeść i upadła- dostała bardzo silnego ataku padaczki trwał prawie 20min – pierwszy raz w życiu, po czym przez godzinę nie mogła się uspokoić musiałam biegać za nią po domu tak szybko chodziła na sztywnych nogach ale bez mojej podpórki lądowała na plecach i ruszała łapami.. w końcu udało się jej uspokoić po podaniu leku, głaskałyśmy ją i w tym momencie przestała kompletnie reagować . Podjęłyśmy decyzje o uśpieniu- w drodze samochodem całowałam ją cały czas po główce a ona nic a nienawidziła jazdy samochodem i zawsze się wyrywała- a tu nawet nie ruszyła głową… w gabinecie trzymałyśmy ją na rękach to Pani weterynarz po założeniu stazy nie mogła jej nadal wyczuć żyły tak miała zapadnięte, bardzo płytko oddychała.. kiedy pani weterynarz goliła jej łapkę to ta nawet nic nie powiedziała, nawet się nie wzdrygnęła..

Minęło 4 dni, a ja nadal czuje się jak morderca – nie wiem czy nie zareagowałyśmy zbyt pochopnie…czy moje dziecko i tak już odchodziło i skróciłyśmy jej cierpienie czy może zbyt szybko podjęłyśmy decyzje a było możliwe jeszcze jakieś inne rozwiązanie.. bardzo proszę o odpowiedź jak z waszego punktu widzenia wygląda ta sytuacja.. nie mogę przeżyć że mogłam zrobić krzywdę mojej kruszynce

Dzień dobry.

Uporczywa terapia nie jest niczym dobrym dla zwierzęcia- jeśli nie ma szans na chociaż częściowy powrót do zdrowia i sprawności, a dalsze życie jest pasmem cierpienia, naprawdę humanitarnym i miłosiernym wyborem. Przedłużanie cierpienia i agonii jest strasznie egoistyczne. Podejrzewam, że z racji wieku Pani pupilka miała wykonywane regularnie badania krwi i badania kardiologiczne – schorzenia nerek i problemy kardiologiczne niestety nie poprawiają rokowania i szans na wyzdrowienie. Skoro zdecydowała Pani o eutanazji, z pewnością było po temu wskazanie, proszę zatem nie mieć wyrzutów sumienia, pozwoliła Pani odejść pupilce bez bólu, bez stresu i cierpienia. Proszę pamiętać te dobre chwile, które Pani z nią spędziła – w ciągu 17 lat z pewnością było wiele miłych wydarzeń, wartych rozpamiętywania.

Wyrazy współczucia i pozdrawiam, Katarzyna Hołownia-Olszaklekarz weterynarii.

Forum weterynaryjne Co w Sierści Piszczy

 
Opublikowany : 28/07/2022 20:44

Odpowiedz

Twoje imię

Twój email

Tytuł *

Maksymalny dopuszczalny rozmiar pliku 25MB

 

Co Piszczy w Sierści Twojego zwierzaka?

Zalecenia lekarzy weterynarii na Twoim mailu

+ ebook "Czy leki ludzkie są bezpieczne dla psa i kota?"

Co Piszczy w Sierści Twojego zwierzaka?

Porady lekarzy weterynarii na Twoim mailu

+ ebook "Czy leki ludzkie są bezpieczne dla psa i kota?"

Zgoda marketingowa: wyrażam zgodę, aby Co w Sierści Piszczy skontaktował się ze mną drogą mailową, korzystając z informacji podanych w tym formularzu dla celów informacyjnych, aktualizacji i marketingu. Jeśli chcesz wycofać Twoją zgodę kliknij link rezygnacji u dołu każdego wysyłanego przez nas maila. Szanujemy Twoją prywatność i dane osobowe. Tutaj znajdziesz naszą politykę prywatności i regulamin newslettera. Przesyłając ten formularz zgadzasz się, że możemy przetwarzać Twoje dane osobowe zgodnie z tymi warunkami.