Mija dzień jak jej nie ma z nami. Gina - Golden Retriever. W grudniu 10 lat by skończyła. Niestety...stało się. Nagle podczas szczekania przewróciła się na bok, łapy sztywne. Szybko zaczęliśmy ją masować, bezzwlocznie wzięliśmy ja do weterynarza. Szybko na stół. Serce jeszcze biło. Podjęli reanimację. Dostała 2 zastrzyki w serce. Ukłucie igła pod nos i 5 minut reanimacji nie pomogło. Chcieli ją zaintubowac ale nie udało się im (2 lekarki weterynaryjne). Zamiast do płuc to intubowali Ginę do brzucha. Pani weterynarz oznajmiła że to wina serca. Owszem ostatnimi czasy już nie biegała tylko spokojnie chodziła na spacerach. Popiskiwala czasem w nocy tak jakby ją coś bolało. Nie umiem sobie wybaczyć że już wcześniej nie wziąłem jej do weterynarza jak widziałem że jest słabsza niż zwykle. Nie umiemy się z tym pogodzić ze już jej z nami nie ma. Ale chociaż pomóżcie nam zrozumieć skąd ten nagły zgon 🙁 rozpaczamy.... Czekamy na odpowiedź.... 🙁 ;( ;(
Dzień dobry.
Niestety, bez wykonania badania sekcyjnego analizowanie takich przypadków jest jak wróżenie z fusów. Nagły i szybki rozwój wydarzeń może sugerować nadostrą toksemię, zator, wylew, zawał mięśnia sercowego, zwłaszcza, żę widział Pan, że wcześniej pupilka nie czuła się zbyt dobrze. Niemożność intubacji mogła wyniknąć ze znacznego obrzęku krtani – co może świadczyć na przykład o użądleniu przez pszczołę lub osę w okolicę gardła. Starsze psy bardzo często cierpią na schorzenia kardiologiczne, dlatego objawy takie jak ospałość, niechęć do poruszania się, zawsze powinny skłonić do przeprowadzenia badań krwi (ze szczególnym uwzględnieniem hormonów tarczycowych) oraz do osłuchania pacjenta. Nie powinien Pan rozpamiętywać i zadręczać się tym, co powinien Pan wtedy zrobić – niestety, bez względu na ilość wylanych łez czasu nie da się cofnąć. Z pewnością ma Pan dużo przyjemnych wspomnień, związanych z pupilką – i to te chwile należy wspominać.
Pozdrawiam, Katarzyna Hołownia-Olszak, lekarz weterynarii.
Dziękuję za odpowiedź... No niestety życie toczy się dalej... lecz ciężko pogodzić się ze stratą tak bliskiej istoty Psinki która cały czas była przy nas. Czasami aż myśleliśmy że ma się "za dobrze" bo i spała z nami w pieleszach. Karmę miała zawsze z górnej półki. Mamy nadzieje, że niczego jej nie brakowało. Ciężko było nam odmawiać jej dokarmiania jak patrzyła na nas tymi ogromnymi słodkimi oczami. Dodam jeszcze że wiele przygód weterynaryjnych z nią przeszliśmy. Od problemami ze stawami biodrowymi po zapalenie ucha. Tak więc raz na rok obowiązkowa poza szczepieniem była wizyta u weta. I od młodości miała "nadwagę". W wieku dorosłym już miała cały czas ok. 40kg. Weterynarz nam o tym mówił. Nie przekarmialiśmy jej, ale ona już od małego była większa niż rówieśnicy, więc możliwe że takie geny po prostu miała.
Teraz musimy ochłonąć po takiej stracie. Połowa rodziny mówi, że już nie chcą psa bo nie przeżyją drugiej takiej traumy, druga połowa mówi, że jak emocje opadną to "pomyślimy".
Nie ważne jaki byłby następca... Dla mnie był to najlepszy i najukochańszy pies na świecie. Aż pisząc to łzy mi lecą - a 30stka na karku.... No masakra :O