Swojego ogromnego, ukochanego psa mialam od szczeniecia. Pies, ogromny 53 kg od urodzenia byl wnetrem. z braku wiedzy nie zostal wykastrowany az do 9 roku zycia, kiedy po raz pierwszy powaznie zachorowal. Pies mial wyrazne objawy zapalne, zaczerwienienie z wielka prega biegnace od jader az po pracie. wylysial ogon, zmienila sie siersc na bardzo nieprzyjemna szorstka oraz zaczal intensywnie pachniec. mial powiekszone gruczoly sytkowe i charakterystyczne wylysienie na grzbiecie ogona. zaden z lekarzy weterynarzy nie zauwazyl problemu. dopiero kolejny lekarz zabral natychmiast psine pod noz. Powiedzial, ze sytuacja jest dramatyczna, zostal calkowicie wykastrowany wraz z powiezia. jadro wewnetrzne bylo bardzo duze, nowortoworo zmienione. po tym czasie pies wrocil do zdrowia, bylo jak dawniej. pozniej byl kolejny klopot - wwijajaca sie powieka, na ktora mial zabieg. z powiekami nigdy sie problem nie skonczyl. w pewnym momencie zaczal mocno mrozyc oczy, mial nadwrazliwosc w okolicy glowy, opuszczone ucho i kulawizne - przednia lapa. pojechalam do bardzo dobrego lekarza, ktory stwierdzil, ze problem nie dotyczy oczu, natomiast ucha srodkowego, ktore bylo mocno zaawansowane. wspomniala o zespole przedsionkowym. po antybiotykoterapii ktora trwala okolo 2 miesiecy, pies powrocil do zdrowia. niecaly rok pozniej, mial juz 14 lat, zaczal strasznie slabnac, stal sie osowialy i obojetny, widac bylo, ze zmienil sie na pysku, z cieszacego sie zyciem starszego psa, zrobil sie apatyczny, obojetny, jak by z depresja. w ciagu 2 miesiecy stracil apetyt, zaczal mocno slabnac na lapki, zwlaszcza tyl. w kilka tygodni stal sie juz bardzo nieskoordynowany, nie reagowal na polecenia, potykal sie, uderzal w przedmioty, nie potrafil zlokalizowac swojego poslania ani samochodu. wydawalo sie, ze oslepl, ze nie doslyszy. myslelismy ze to starosc. na sam koniec stracil sily, przewracal sie, w nocy pojekiwal, byl niespokojny, mial ogon, glowe i uszy mocno opuszczone. weterynarz nawiazala do poprzednio zdiagnozowanego zespolu przedsionkowego i rozpoczela antybiotyki. na drugi dzien pies juz mial porazenie 4 konczyn, dostal zastrzyk z antybiotykiem oraz kroplowke na wzmocnienie. na moment uniosl glowe i wyraznie spojrzal po czym wpadl w stan padaczkowy, ktory udalo sie wyhamowac lekami. nasteny atak juz nigdy nie ustal, zapadly sie oczy, wzroslo cisnienie srodczaszkowe, stracil przytomnosc i wspolna decyzja postanowilismy ze nalezy zakonczyc cierpienie ukochanego psa.
czy ktos mial podobne doswiadczenie? nie moze mi dac spokoju. obwiniam sie, ze mozna bylo cos wiecej jeszcze zrobic. pies mial swoje lata, ale wszystko potoczylo sie bardzo szybko. okolo 2 miesiecy. skad ten nagly atak epileptyczny?
Dzień dobry.
Niestety bez wglądu w wyniki badań trudno jest powiedzieć, co było przyczyną ataku padaczkowego.
Mogły to być zaburzenia ogólne, na przykład mocznica czy też niewydolność wątroby, jak również zmiany nowotworowe w mózgu. Może doszło do przerzutów z guza jądra, czy było wykonane badanie histopatologiczne?
Aktualnie nie można powiedzieć, co było faktycznie przyczyną śmierci psa.
Pozdrawiam, lek. wet. Magda Zdanowska.