Witam forumowiczów!
Zacznę od tego, że w wakacje przygarnęliśmy do nas cocker spaniela 2 miesięcznego. Założenie było takie, że będzie trzymany w kojcu na podwórku (kojec otwarty ze stałym dostępem do biegania). Dawałem mu jeść 1 raz dziennie wieczorem (wiem, że zalecenia są 2 razy dziennie). Kupiłem mu karmę Rafi dla juniorów z Doliny Noteci (cielęcina, jagnięcina) oraz suchą karmę Pedigree też dla juniorów. Przez cały czas było wszystko w porządku, pies jak nas widział to się cieszył, dużo biegał, dużo jadł. Okaz zdrowia.
Teraz ma pół roku. Od pewnego czasu (tydzień-półtora), odkąd trochę temperatura na dworze spada poniżej 10 stopni, piesek stał się bardzo spokojny, niechętnie wychodził z budy, jak już wyszedł trzymał się nogi a jak znikałem to wracał do budy. W ogóle nie biegał. Przestał mi jeść. Przez dwa dni karmę z poprzedniego dnia musiałem wyrzucić, bo nawet jej nie ruszył. I tak przez 2-3 dni.
Byłem z psiakiem u weterynarza, ale po przebadaniu okazało się tylko że ma delikatnie podwyższoną temperaturę i nic poza tym. Dostał antybiotyk w zastrzyku i myślałem, że potem się polepszy. Niestety nie.
Od kilku dni nasz pies mieszka razem z nami w domu (razem z kotem - wielcy przyjaciele), ale nie wykazuje większej aktywności fizycznej, to znaczy cały czas leży w jednym miejscu. Po nocnym przebudzeniu wypuszczam go na podwórko by załatwił swoje potrzeby, po 10 minutach wpuszczam go do domu i wtedy z powrotem wraca na swoje posłanie. Jest teraz bardzo spokojny, jak siada to ogon ma cały czas pod sobą (siedzi na nim), czasem z kotem się chwilę pobawi, ale to tylko chwila. Raczej nie rusza się z miejsca w którym obecnie jest. Żona zaczęła go karmić z ręki, by coś jadł, bo tak to z miski nic nie chce jeść. Z ręki trochę zjada. Nie wiem jak z miską, czy stosować zabieranie miski po 30 minutach, kiedy nawet nie tknie jedzenia (ani mokrego ani suchej karmy).
Nie wiem co mogło wpłynąć na jego zachowanie. Zawsze bał się innych zwierząt Martwię się o niego że jest taki spokojny. Ma zimny i mokry nos (podobno to oznaka zdrowia), ale jego zachowanie jest chyba trochę dziwne. Czy podczas przebywania w kojcu coś go zaatakowało? Może jakiś kot go wystraszył zaatakował podczas jedzenia?
Wiem, że pewnie poleci na mnie zaraz fala hejtu za to, że trzymam cocker spaniela w kojcu, że dawałem mu jeść jeden raz dziennie. Ale psiak teraz mieszka w domu, otrzymuje od nas co tylko może, a jest taki osowiały, nie rusza się zbytnio, na podwórko z domu wypuszczam go niosąc go na rękach (bo nie chce iść). W jednym miejscu potrafi spędzić kilka godzin. Jak się go zawoła, to czasem przyjdzie, połozy się i leży, siedzi kolejnych kilka godzin.
Czy ktoś kiedyś miał podobny problem? Jakby były potrzebne jeszcze dodatkowe informacje, proszę pisać, odpowiem.
Proszę o pomoc.
Dzień dobry.
Słusznie Pan zauważył, że młodego psa nie powinno się karmić raz dziennie – pies dwumiesięczny powinien jeść 3 a nawet 4 posiłki dziennie. Co więcej, wybrał Pan karmę delikatnie mówiąc, nie do końca dobrej jakości. Proszę rzucić okiem na skład pedigree – przecież tam nie ma prawie wcale mięsa! Kupowanie takiej karmy to tylko pozorna oszczędność – różnicę w cenie w stosunku do karmy dobrej jakości, wyda Pan na wizyty lekarskie. Zimny nos nie świadczy totalnie o niczym. Co do kojca, jeśli jest on przystosowany do wymagań psa, ocieplony, dobrze odizolowany od podłoża, nie jest złym rozwiązaniem. Czy pies był regularnie odrobaczany? Raz na trzy miesiące powinno się przeprowadzić odrobaczanie lub kontrolne badanie kału. Czy był zaszczepiony na choroby zakaźne? Czy jest zabezpieczony na pasożyty zewnętrzne? Czy miewał kleszcze? Objawy które Pan opisał mogą świadczyć o wielu schorzeniach, począwszy od chorób zakaźnych, tych przenoszonych przez pasożyty zewnętrzne, skończywszy na schorzeniach metabolicznych. Powinien Pan zdecydować się na badanie krwi pupila, z jonogramem, aby sprawdzić, czy jego narządy wewnętrzne są wydolne, czy nie ma problemów z niedoborami jonów oraz czy nie ma anemii. Pies powinien być pod opieką lekarza weterynarii, jednorazowa wizyta nic nie zmieni w jego zdrowiu.
Z poważaniem, Katarzyna Hołownia-Olszak, lekarz weterynarii.