Edison (5lat), wzięliśmy go ze schroniska jak miał 2-3 miesiące. W schronisku po porodzie został od razu odseparowany tylko z matka w klatce. Mieszka z nami w bloku, nie wychodzi na dwór, nie mamy innych kotów. 2 tygodnie temu pogryzł mi juke ( nigdy tego nie robił nagle zaczął ). Po tygodniu od gryzienia w jeden dzień zaczął dużo wymiotować, około 20 wymiotów. Na drugi dzień już tylko 2. Zabrałam go do weterynarza, po 5 dniach kroplówki i leków doktor zdecydowała ze go otworzą, ponieważ nie robił od tygodnia kupy. Po otwarciu okazało się ze w brzuchu miał płyn charakterystyczny do FIP. Poddaliśmy go badaniom - pozytywny. Potem zrobiliśmy badania genetyczne na osoczu. Wynik wyszedł negatywny ale w komentarzu było napisane ze to dlatego ponieważ wirus fip jest już na samym końcu mutacji i stadium. Po 3 dniach po operacji miał bardzo wydętych brzuch, zrobiliśmy usg i okazało się ze w brzuchu ma bardzo dużo tego samego płynu. Pani weterynarz powiedziała ze możemy tylko Edisona uśpić. 🙁 moje pytanie brzmi, jak przez tyle lat żył i miał się bardzo dobrze a w przeciągu 2 tygodniu nagle jego forma była taka zła ? Dlaczego teraz ten wirus zaatakował? Jak to się stało?
Dzień dobry.
Koronawirus, powodujący FIP, może trwać wiele lat w uśpieniu. Co więcej, bardzo wiele kotów choruje z powodu infekcji koronawirusowych w młodości – jedynym objawem niepokojącym są intensywne biegunki oraz wymioty. Przechorowanie bardzo często powoduje nosicielstwo. W niektórych przypadkach, wirus może zmutować do formy, która wywołuje FIP. owszem, jest możliwe, że Pani kot był nosicielem przez całe swoje życie i dopiero jakiś bodziec sprawił, że wirus zmutował i wywołał FIP. Możliwe, że wpływ na to miał jakiś stres w kocim życiu, możliwe, że jakaś wcześniejsza choroba lub schorzenie – przyczyny bardzo często nie są poznane. Obawiam się, że podjęła Pani słuszną decyzję, jeśli chodzi o eutanazję. Pojawiają się co prawda leki, które pomagają opanować chorobę, w Polsce są nawet przypadki wyleczenia, jednak zdobycie leku (zwłaszcza w obecnej sytuacji) jest bardzo trudne i kosztowne. Przykro mi, że spotkała Panią taka sytuacja.
Pozdrawiam, Katarzyna Hołownia-Olszak, lekarz weterynarii.