Spacerowanie na luźnej smyczy

Spacerowanie na luźnej smyczy

Ach, marzenie każdego psiarza! Nasz pies spaceruje na luźnej smyczy, a my sobie podziwiamy rozkwitające rośliny albo swobodnie rozmawiamy z innymi psiarzami, a nie walczymy o to, żeby nasz ukochany pies nas nie pociągnął na drzewo albo wrzucił do stawu 😉 No cóż, to wszystko jest jak najbardziej możliwe, tylko najpierw warto przepracować z psem temat takich spacerów. Zacznijmy jednak od początku. 

Dlaczego pies napina smycz?

No właśnie. Bardzo dobre pytanie – dlaczego nasz pies ciągnie i napina smycz? Czy dlatego, że “jest niegrzeczny” albo “chce nam zrobić na złość” jak wiele osób lubi powtarzać? Otóż nie! Psy nie robią nam na złość ani nie są niegrzeczne, te pojęcia są im bowiem obce. Pamiętajmy proszę zawsze, że psy to nie ludzie i traktowanie ich w naszych kategoriach emocji, intencji czy zachowań sprowadza nas zwykle na manowce, ale jest też oczywiście w pewnym stopniu zrozumiałe, gdyż jest naturalne, że patrzymy przez pryzmat tego, co znamy.
No dobrze, ale skoro tak, to zastanówmy się nad przyczynami takiego zachowania. Mogą być one różne, a im trafniej i głębiej zdiagnozujemy problem, tym łatwiejsza będzie później praca nad nim i odpowiednie dotarcie do naszego, konkretnego psiaka.

Pies chce gdzieś dojść – to jedna z bardziej popularnych przyczyn i jest łatwa do zaobserwowania. Nasz pies jest młody, dopiero poznaje świat, wszystko go interesuje, w końcu na zewnątrz czeka na niego tyle interesujących spraw i doświadczeń, no to jak tu nie ciągnąć? Może akurat zobaczył na horyzoncie psiego kolegę? Albo dziecko z chrupkiem w ręku, a on kocha zarówno dzieci jak i wykradanie przekąsek? Albo jest mu gorąco, a w odległości majaczy miska z wodą? Przyczyn może być naprawdę wiele i nie dotyczą one tylko młodych psów, które mają w sobie nadmiar energii – pies w każdym wieku może ciągnąć, żeby gdzieś się dostać.

Pies chce od czegoś uciec – no właśnie. To kolejna ważna przyczyna. Przyjmijmy, że mamy psa lękowego, który boi się wielu rzeczy – ludzi, innych psów, autobusów, głośnych dźwięków i tak dalej – zrobi więc wszystko co w jego mocy (i długości smyczy), żeby odsunąć się od zagrożenia. Ale to nie musi być pies lękowy, to może być na przykład pies, który całe życie żył w spokojnych warunkach na wsi lub przedmieściach i w pewnym momencie przeprowadził się razem z właścicielami do wielkiego miasta, gdzie dużo się dzieje. Wiele rzeczy może go dziwić, niepokoić, zaskakiwać i również w naturalny sposób będzie próbował zwiększyć dystans przy pomocy ciągnięcia, żeby odsunąć się od stresującego go obiektu lub wydarzenia.

Pies jest przebodźcowany – wszyscy znamy (albo i mamy) psy, które są przebodźcowane, chcą się znaleźć w stu miejscach jednocześnie, starają się zwiedzić wszystko naraz, przywitać z każdym psim lub ludzkim kolegą i wciągnąć zapachy z każdego krzaczka albo źdźbła trawy, a mają na to całe… 5 minut spaceru. No cóż, nie ma co się dziwić, że chodzenie grzecznie na luźnej smyczy, gdy tyle się dzieje dookoła, a jest tak mało czasu, nie jest ich priorytetem…

Pies ma za krótką smycz – nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale długość smyczy dla komfortu psa ma ogromne znaczenie. Często smycz psa jest za krótka albo niekomfortowa. Wiele psów potrzebuje odejść na pewną odległość od nas, aby w spokoju załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, więc jeśli nie mają takiej szansy, bo smycz ma 1-2 metry długości, to tak szczerze nic dziwnego, że nas ciągną.

Pies jest… szczeniakiem albo seniorem – wiek, doświadczenie życiowe i kondycja zdrowotna psa tutaj również ma znaczenie. Szczeniaczki są wulkanami energii, które jeszcze nie za wiele potrafią, nie mają zbyt wielu doświadczeń ze smyczą i nie znają jej instrukcji obsługi, więc raz będą szły w prawo, raz w lewo, a raz na drzewo, więc musimy być czujni, cierpliwi i pracować z maluchem od najmłodszych lat. Ale podobnie rzecz ma się z seniorami – one co prawda mogły chodzić na smyczy (chociaż zdarzają się psy, które całe życie biegały np. luzem po wsi albo niestety spędziły życie przywiązane do budy i nie mają pojęcia o normalnych, regularnych spacerach), ale w pewnym momencie ich stan zdrowia się pogorszył i w trakcie spaceru nie chcą już chodzić starymi trasami, bo np. podłoże jest dla nich za trudne, albo mają problemy ze stawami i muszą co jakiś czas się zatrzymać, usiąść lub chcą już wracać do domu i wtedy też chodzenie na luźnej smyczy może być problematyczne. Oczywiście wtedy słuchamy psa i nie ćwiczymy chodzenia na luźnej smyczy wbrew jego woli, tylko umożliwiamy mu komfortowy spacer z uwzględnieniem jego stanu zdrowia.
To oczywiście nie wszystkie przyczyny, ale jedne z częstszych, dlatego skupimy się na nich.

Akcesoria do treningu

Odpowiednia smycz dla psa – to pewnie nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, ale temat nie jest tak oczywisty jak się wydaje! Odpowiednia smycz to taka, która jest dość długa, żeby pies mógł komfortowo na niej iść. Najlepiej taka, która daje nam możliwość popuszczenia jej, gdy mamy więcej przestrzeni i chcemy by pies swobodnie eksplorował przestrzeń i zapachy, ale i taka, która pozwoli nam skrócić szybko odległość między nami i psem (np. w razie przechodzenia przez przejście dla pieszych, w zatłoczonych miejscach, gdy musimy minąć jakieś niebezpieczeństwo etc.)

Dlaczego nie smycz flexi?

Wiele osób wybiera dla psa tak zwane smycze flexi, które same się wyciągają i chowają, ale wbrew pozorom nie jest to wyjście idealne – po pierwsze trudno jest szybko przyciągnąć psa do siebie w razie zagrożenia, bez kompulsywnego ciągnięcia go. Podobnie rzecz się ma, gdy chcemy psa awaryjnie zatrzymać. Poza tym taka smycz przypięta do szelek/obroży psa powoduje cały czas lekkie napięcie, bo jest siłą rzeczy, z powodu swojej konstrukcji, lekko naciągnięta, co też może być dla psiaka na dłuższą metę ograniczające.

Wygodna linka

Dlatego zawsze polecam i sama też ćwiczę z psami na tak zwanych linkach, najlepiej gumowanych, które są łatwe w obsłudze i łatwo nimi manewrować, gdy chwilę poćwiczymy. Linki w sklepach są różnej długości, ja polecam max. 5 metrów, żeby wygodnie je trzymać w dłoni i luzować lub ściągać, ale na tyle długie, żeby pies miał zapas i mógł swobodnie iść. Zwróćmy też uwagę na karabińczyk – im pies mniejszy, tym karabińczyk powinien być lżejszy (ale nadal solidnie się zapinać i nie odpuszczać przy pociągnięciu), a linka cieńsza. W ofertach sklepów zoologicznych i w internecie znajdziemy też dużo okrągłych lin, taśm czy sznurów, z różnych, czasami twardych i szorstkich tworzyw. Takie smycze mogą nam podrażniać ręce, szczególnie gdy będziemy popuszczać smycz i będzie nam się przesuwała po dłoni, więc pamiętajmy przy wyborze też o tym aspekcie i najlepiej sprawdźmy linkę fizycznie przed zakupem, czy dobrze leży nam w dłoni i łatwo się ją zwija i rozwija, bez niepotrzebnego splątywania się.

Szelki czy obroża?

Muszę przyznać, że ja od zawsze byłam zwolenniczką szelek dla psa, ale takich przemyślanych i dobrze dopasowanych. Obroże, szczególnie przy psach, które mają problem z równym i swobodnym chodzeniem, siłą rzeczy nie będą dla nich komfortowe, będą je uciskały w krtań i odcinek szyjny kręgosłupa i pies jest w stanie też z obroży szybko się wywinąć w razie nieprzewidzianej sytuacji.

Jeśli zaś chodzi o szelki dla psów, to na rynku mamy do wyboru ich ogromną liczbę – skonstruowane i zapinane w różny sposób, ze zróżnicowanych materiałów, z uchwytami, siateczkami, przepięciami w różnych miejscach – do wyboru do koloru. To z jednej strony fajne, a z drugiej łatwo się zgubić, co będzie dobre dla naszego psiaka. Ja zazwyczaj polecam i sama stosuję szelki typu guard, które gdy są dobrze dopasowane, uniemożliwiają praktycznie psu ucieczkę i wyślizgnięcie się z nich. Nazwa “guard” w końcu zobowiązuje 😉 Mają również tak dopasowane elementy konstrukcji, że nie blokują łopatek psa, co jest bardzo ważne, szczególnie w przypadku psów, które są młode i ich narząd ruchu nadal się rozwija i ważne jest, by miały właściwą postawę, a nie uczyły się złego stawiania łap, bo będą czuły opór na łopatkach i nie będą w stanie w odpowiedni sposób ich ustawić. To często pomijany, a ważny aspekt, na który zwracają również uwagę weterynarze.

Smaczki i inne nagrody

To dla naszego psa najfajniejszy punkt programu – w końcu za pracę należy mu się zapłata, prawda? Nie jest prawdą, że wszystkie psy uznają za najlepszą nagrodę świata smaczki, bo (choć trudno w to uwierzyć) istnieją psiaki-niejadki, które wcale smaczkami nie będą zainteresowane. Ważne więc jest, żeby dobrać nagrodę pod naszego psa. Może nasz pies kocha swojego pluszowego misia i zabawa z nim będzie najlepszą nagrodą? A może nasz pies uwielbia żuć swoją gumową kość albo nasz dotyk jest najlepszym wynagrodzeniem? Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć każdy opiekun sam 🙂 Bez względu jednak na odpowiedź, starajmy się, żeby to była atrakcyjna nagroda (np. smaczki, których pies nie ma na co dzień albo zabawka, która służy tylko do treningów). Podczas trenowania z psem starajmy się też tak trzymać nagrody/zabawki, żeby nie rozpraszały psa.

Jak przeprowadzić sam trening?

Pora na trening, czyli…. odpowiedzenie sobie na pytania z poprzedniej części artykułu. Od nich zależy bowiem skuteczność naszych działań.

Załóżmy, że mamy psa lękliwego lub przebodźcowanego – trenowanie z nim w miejscu, gdzie jest pełno rozproszeń, jest wiele niepokojących obiektów, dźwięków czy postaci zdecydowanie obniży skuteczność takiego treningu.

Albo przyjmijmy, że mamy psa z problemami ze stawami – długi trening czy spacer też mogą mu bardziej zaszkodzić niż pomóc.

  • Spokojne miejsce do ćwiczeń. To podstawa. Pies musi mieć szanse na skupienie. Jeśli zabierzemy go w nowe miejsce, gdzie jest pełno nowych, interesujących zapachów, to pies będzie tak nimi zajęty, że nie będzie w stanie się skupić na naszej wspólnej pracy. Dlatego polecam raczej miejsca, które pies zna, które są dla niego wręcz nudne i my jesteśmy tam najciekawszą rzeczą jaka go spotka 😉
  • Stopniowanie utrudnień. Każdy trening, bez względu na to czego się uczymy z psem, zaczynamy w spokojnych miejscach, a gdy pies opanuje już komendy, to staramy się wprowadzać powoli kolejne utrudnienia – jak zmiana miejsca na bardziej gwarne, inne psy w okolicy, ludzie, wyjście w nowy teren i tak dalej. Jeżeli jednak pies nie jest w stanie się skupić i wykonać tam zadania, to trzeba zrobić krok wstecz i poćwiczyć jeszcze w spokojniejszym miejscu, z mniejszą ilością rozproszeń i lepiej utrwalić ćwiczenie.
  • Wybierzmy dobry moment. Co mam na myśli? Dobry moment to taki, gdy pies zrealizował już swoje potrzeby spacerowe i może w spokoju poświęcić się wykonaniu zadania. Na spacerze z psem powinniśmy ustalić sobie w głowie odpowiednie proporcje – nie należy całego spaceru poświęcać na trening, to w końcu nie wojsko! Pies musi mieć czas na załatwienie swoich potrzeb fizjologicznych, wybieganie się, na swobodne węszenie i eksploracje terenu, na interakcje społeczne z innymi psami czy ludźmi oraz na trening. Jeśli nie damy mu szansy na te wszystkie elementy, to sam trening nie będzie dla niego przyjemnością, lecz utrudnieniem. Wybieramy więc moment, gdy pies jest spokojny, skupiony i zainteresowany nami, a nie całym światem dookoła. Upewnijmy się również, że pies ma w miarę możliwości wyciszony umysł, nie ciągnie z lęku czy poczucia zagrożenia i jest gotów na trening.

Jak ćwiczyć chodzenie na luźnej smyczy z psem?

Przede wszystkim w chodzeniu na luźnej smyczy chodzi o to, żeby smycz była tylko niewidzialną pomocą, ale tak naprawdę cała idea polega na tym, żeby pies był na nas czujny, na nasz każdy ruch i chodził tam, gdzie my chodzimy. Czyli w momencie, kiedy my zmieniamy kierunek spaceru albo się zatrzymujemy – nasz pies również to robi, a smycz sobie luźno zwisa. Tutaj oczywiście małe zastrzeżenie – spacer jest dla psa, więc dopasujmy trasę pod psa, a nie pod siebie. Nie ćwiczmy też wtedy, gdy się spieszymy i musimy gdzieś być w sekundę, bo wtedy będziemy przekazywać naszą nerwowość psu i łatwo mu się ona udzieli.

  • Pies podąża za nami. Na początek możemy ćwiczyć tak, że ruszamy przed siebie i pozwalamy naszemu psu się wyprzedzić. W pewnym momencie stajemy i smycz się lekko napina. Oczywiście nie szarpiemy nią. Nasz pies, który idzie przed nami, orientuje się, że coś jest dziwnego, więc zazwyczaj się obraca w naszą stronę i wtedy my zmieniamy kierunek spaceru i ruszamy w inną stronę, zapraszając psa, by za nami podążył. Pokazujemy swoim ciałem psu, że idziemy już w inną stronę. W momencie gdy pies uda się za nami, natychmiast go nagradzamy smaczkiem i pochwałą – chcemy, żeby pies wiedział, że podążanie za nami najzwyczajniej w świecie mu się opłaci.
  • Gdy ciągniesz, to nie docierasz do celu. Kolejne ćwiczenie, które możemy wykonywać z psiakiem – praca z frustracją psa i nauką rezygnacji. Załóżmy, że nasz pies chce gdzieś dotrzeć. Ciągnie w tamtą stronę jak szalony, a my mamy wtedy dwie opcje do wyboru – albo pozwolimy psu się pociągnąć i wtedy on utrwali sobie w głowie “aha, jeśli chce gdzieś dotrzeć albo coś zobaczyć, to muszę z całych sił ciągnąć mojego pana, żeby się to udało” albo wręcz przeciwnie. Pokazujemy psu, że w momencie, gdy ciągnie, to nie dotrze do celu – uda mu się ta sztuka dopiero wtedy, gdy będzie spokojnie szedł na luźnej, nie napiętej smyczy. Czyli w momencie gdy pies zaczyna ciągnąć do czegoś, my stajemy w miejscu jak zaklęci i cierpliwie czekamy, aż pies też się zatrzyma i zluzuje napięcie na smyczy. Wtedy ruszamy dalej. I tak aż do skutku. W pewnym momencie nasz psiak się orientuje “oho, czyli jak chce gdzieś dotrzeć, to muszę iść spokojnie, bo inaczej mój opiekun stawia dziwny opór i nic z tego” 😉
  • Dołączanie pomocniczych komend. Następna rzecz, która z pewnością okaże się nieocenioną pomocą i która tak naprawdę jest podstawą w każdej pracy z psem i warto od niej zacząć całą przygodę z treningami. Otóż opanowujemy absolutnie bazowe polecenia/komendy, które ułatwiają komunikację (i zapewniają bezpieczeństwo) z psem. Chodzi tu o przywołanie (“chodź/do mnie”) , komendę “stop/stój” i podstawy chodzenia przy nodze. Przy pomocy tych poleceń informujemy psa o naszej intencji. Jeśli za bardzo się wyrywa, to mówimy “stój” i w ten sposób go zatrzymujemy, a nie przy pomocy napięcia linki. Jeśli chcemy, żeby pies zawrócił w naszą stronę, to robimy przywołanie, a jeśli chcemy mu pokazać, że zależy nam na tym, żeby szedł blisko naszej nogi, to dołączamy polecenie “noga”.

Jak długo ćwiczyć chodzenie ka luźnej smyczy? 

Magiczne pytanie na które nie ma jednej odpowiedzi, wszystko zależy od nas, od skupienia psa, od regularności treningów, ale też od wieku psa. To co jest kluczowe, to żeby nie przesadzić. Trening psa to ważna i potrzebna praca, która ułatwi nam późniejsze życie i komunikację z naszym zwierzakiem, ale musi być tylko elementem naszego wspólnego czasu. Jeśli cały spacer poświęcimy na trening, to pies szybko się zmęczy i zniechęci albo znudzi lub sfrustruje, bo nie będzie miał czasu na załatwienie swoich psich spraw, o których mówiliśmy już wyżej. Róbmy więc regularne sesje kilkuminutowe – zawsze lepiej jest ćwiczyć częściej i krócej, niż rzadziej i dłużej.

Konsekwencja jest kluczem 

No cóż, czy tego chcemy czy nie – jeśli będziemy konsekwentni, to zauważymy szybko postęp. Ale no właśnie… konsekwencja, z tym chyba wielu z nas ma problem. W końcu każdy jest zmęczony, pada deszcz, nie ma ochoty na trening i jest to absolutnie zrozumiałe. Psy jednak potrzebują wyraźnych instukcji i konsekwencji w działaniu, żeby wiedziały, na czym stoją. Jeżeli więc na jednym spacerze będziemy zatrzymywać psa i będzie mógł dotrzeć do wymarzonego celu tylko wtedy, gdy będzie szedł spokojnie na luźnej smyczy, a kolejnym razem pies nas pociągnie i w ten sposób szybko dotrze do celu, bo my się zagapiliśmy, albo machnęliśmy ręką, to będzie skołowany – za każdym razem dostanie bowiem inny sygnał od nas. Podobnie rzecz się ma z resztą członków rodziny, ważne jest, żeby wszyscy trzymali wspólny front, jeśli ćwiczymy, to wszyscy. Pies musi wiedzieć, co się dzieje i otrzymywać te same sygnały od wszystkich osób, które się nim zajmują (łącznie na przykład z petsitterami, więc z nimi też warto temat omówić).

Powodzenia w pracy z psiakiem i udanych wspólnych spacerów na luźnej smyczy 🙂 

 

Wykorzystane źródła >>

Behawiorysta coape Ewa Jaworska

Behawiorysta COAPE Ewa Jaworska

Jestem dyplomowaną behawiorystką psów COAPE (Centre of Applied Pet Ethology) oraz trenerką psów. Pracuję na co dzień z psiakami z problemami behawioralnymi i szkolę psy w każdym wieku, a w wolnym czasie pomagam jako wolontariuszka w Schronisku dla Zwierząt na Paluchu. Publikuję również artykuły i prowadzę seminaria, starając się przybliżyć wspaniały psi świat każdemu, kto tylko chce słuchać ;) Prywatnie jestem opiekunką dwóch psich rozrób Pianki i Mili. Jak widać, psy to całe moje życie!

Dodaj komentarz

Co Piszczy w Sierści Twojego zwierzaka?

Zalecenia lekarzy weterynarii na Twoim mailu

+ ebook "Czy leki ludzkie są bezpieczne dla psa i kota?"

Co Piszczy w Sierści Twojego zwierzaka?

Porady lekarzy weterynarii na Twoim mailu

+ ebook "Czy leki ludzkie są bezpieczne dla psa i kota?"

Zgoda marketingowa: wyrażam zgodę, aby Co w Sierści Piszczy skontaktował się ze mną drogą mailową, korzystając z informacji podanych w tym formularzu dla celów informacyjnych, aktualizacji i marketingu. Jeśli chcesz wycofać Twoją zgodę kliknij link rezygnacji u dołu każdego wysyłanego przez nas maila. Szanujemy Twoją prywatność i dane osobowe. Tutaj znajdziesz naszą politykę prywatności i regulamin newslettera. Przesyłając ten formularz zgadzasz się, że możemy przetwarzać Twoje dane osobowe zgodnie z tymi warunkami. 

WYPEŁNIJ POLA, ABY POBRAĆ MATERIAŁY W PDF 👇

Zgoda marketingowa: wyrażam zgodę, aby Co w Sierści Piszczy skontaktował się ze mną drogą mailową, korzystając z informacji podanych w tym formularzu dla celów informacyjnych, aktualizacji i marketingu. Jeśli chcesz wycofać Twoją zgodę kliknij link rezygnacji u dołu każdego wysyłanego przez nas maila. Szanujemy Twoją prywatność i dane osobowe. Tutaj znajdziesz naszą politykę prywatności i regulamin newslettera. Przesyłając ten formularz zgadzasz się, że możemy przetwarzać Twoje dane osobowe zgodnie z tymi warunkami.