Pewnie każdy z nas kojarzy małe słodkie pieski w internecie, które są tak filigranowe, że mieszczą się dosłownie do… filiżanki? To tak zwane “tea cup dogs” czyli psy tak malutkie, że można im zrobić zdjęcie, jak mieszczą się w przysłowiowym kubku do herbaty.
Toy dogs czyli psy zabawki
Generalnie moda na psy miniaturki zalała świat już jakiś czas temu. Pieski są urocze i tak małe, że każdy się nad nimi rozczula i nosi je na rękach albo w torebce, bo są niczym zabaweczki. Nie bez przyczyny nazywa się takie rasy “toy dog”, czyli po polsku “pies zabawka”.
W internecie i social mediach bardzo łatwo można znaleźć zdjęcia takich psów przebranych w tiulowe spódniczki albo z kokardkami na głowie i wszyscy rozpływają się w zachwycie nad ich słodyczą. Niemało jest też celebrytów, którzy pozują na ściankach ze swoimi miniaturowymi zwierzakami propagując w ten sposób modę na ten rodzaj psa.
Hodowle (ale też niestety pseudohodowle) miniaturek maltańczyków, pomeranianów czy mini pudli wyrastają jak grzyby po deszczu, bo skoro jest na to moda, to czemu tego nie wykorzystać?
I teraz pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest w tym złego? Przecież to takie urocze! Ja, jako behawiorystka mam do tego jednak stosunek dość ambiwalentny.
Spójrzmy bowiem na sytuację z perspektywy psa. Czy one bawią się równie dobrze jak my, gdy są noszone non stop na rękach, głaskane i zaczepiane (umówmy się, że jest trudno się powstrzymać, bo wyglądają naprawdę rozbrajająco), albo pozują ciągle do słodkich zdjęć? Trudno sobie wyobrazić, żeby była to ich ulubiona forma spędzania czasu. A nawet jeżeli taki pies jest bardzo prospołeczny, kocha atencję, noszenie na rękach i bycie w centrum uwagi, to często zapomina się, że to nadal pies, a nie zabawka (wbrew nazwie “toy dog”).
Niezaspokojone potrzeby
Tutaj chcę zwrócić uwagę na pewną podstawową (ale często nieuświadamianą) prawdę – mały pies to też pies. Może brzmi to banalnie, ale często infantylizujemy takie małe psy i zakładamy, że do szczęścia wystarczy mu miękki kocyk, ubranka, przytulanie i smaczki. A to nadal pies, który ma te same potrzeby co jego psi koledzy w rozmiarze L. No cóż, to że naszemu psu trafiło się ciałko w rozmiarze XS, to już nie jego wina 😉
Każdy pies ma poza podstawowymi potrzebami życiowymi jak jedzenie, spanie, również potrzeby wyższego rzędu jak węszenie, eksplorację przestrzeni, zaspokajanie ciekawości, wysiłek fizyczny (jeśli oczywiście nie ma przeciwwskazań zdrowotnych), zabawę, socjalizację z innymi psami i ludźmi (tutaj również zastrzeżenie, jeśli pies nie ma do przepracowania problemów behawioralnych na tym polu, pies nie jest lękliwy etc.) czy stymulację intelektualną. Niestety często opiekunowie takich psów starają się chronić swoje maluchy przed “złowrogim światem” i zamiast pozwalać im normalnie spacerować… noszą je w torebce, żeby się czasem nie zmęczyły. Albo wychodzą z nimi na 5 minutowy spacer, żeby czasem pies się nie pobrudził.
I oczywiście wielkość takiego psa jest pewnego rodzaju ograniczeniem, ale należy z takim psiakiem pracować z głową i mimo że raczej 40 kilometrowe spacery po Bieszczadach mogą się nie udać z 3 kilowym Pomeranianem, to normalny spacer, podczas którego pies ma szansę na nowe zapachy, bodźce, spotkania z innymi psami i ludźmi są już jak najbardziej wskazane.
Trenowanie z mini psem
Niektórzy również uważają, że ich malutkie pieski nie są zdolne do nauki komend. Spotykałam się również z opiniami, że “nie są szczególnie rozgarnięte” i “nie rozumieją co się do nich mówi”.
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Każdy pies ma w sobie potencjał do nauki, a co więcej, wiele psów (bez względu na rozmiar) bardzo lubi się uczyć. W przypadku tak małych psów należy czasami dostosować tryb pracy do ich możliwości, zdolności koncentracji, wybrać przydatne komendy akurat dla nich, ale namawiałabym do zabawy z nimi w ten sposób, bo to też jest forma stymulacji intelektualnej, a zarazem rozładowania psa.
Pułapka infantylizacji
Traktowanie psa jak dziecka jest dosyć często spotykane. Szczególnie w przypadku tak małych zwierzaków. Prowadzi to niekiedy też do antropomorfizacji, czyli nadawania psom ludzkich cech, co nie jest do końca pożądanym procesem, bo pies działa według swoich reguł, jego emocje różnią się od naszych i zakładanie, że jego reakcje i uczucia są analogiczne do naszych nie jest niczym podparte.
Zdarza się również, że niektórzy w pewien sposób, nawet podświadomie, chcąc psa chronić przed światem (bo jest taki mały i bezbronny) doprowadzają do jego ubezwłasnowolnienia i blokują jego naturalną potrzebę eksploracji, zwiedzania, poszukiwania czy zwyczajnie przygód. Robią to w dobrej intencji, czasami na ulicy można spotkać ludzi, którzy wożą swoje psy w wózkach spacerówkach (i nie ma to żadnego uzasadnienia zdrowotnego typo dysplazja stawów) i nie pozwalają im normalnie spacerować.
Tutaj znowu namawiam, żeby robić wszystko z głową. Tak małe psy są oczywiście delikatne, można łatwo nadepnąć im na łapkę i są większe szanse, że się ich nie zauważy w dużym zagęszczeniu ludzi niż np. 40 kilogramowego golden retrievera, ale przy zachowaniu ostrożności im również można znaleźć bezpieczną i relaksującą przestrzeń do poznawania świata.
Partnerzy do interakcji
Kolejne zagadnienie to socjalizacja tak małych psiaków. To że są małe nie oznacza, że nie pragną psiego towarzystwa. Zachęcam do budowania sieci psich kontaktów i dobierania im takich towarzyszy zabaw, z którymi będą się świetnie i bezpiecznie bawić. Tutaj często liczą się gabaryty i delikatność drugiego psa, żeby niechcący nie zrobił krzywdy naszemu maluchowi. Oczywiście zdarzają się przekomiczne duety typu 50 kilogramowy dog argentyński i 3 kilogramowy york, ale lepiej nie ryzykować i zacząć do trochę mniejszych psów 😉
Często opiekunowie ras małych umawiają się na forach dla psiarzy np. w mediach społecznościowych na wspólne spacery albo szukają towarzyszy wśród psów tej samej rasy. Na pewno nie zaszkodzi spróbować. Oczywiście nie działajmy na siłę – tutaj psy są jak ludzie, jedne mają większe potrzeby społeczne, inne mniejsze, należy je bacznie obserwować i weryfikować jaki rodzaj kontaktu im najbardziej pasuje.
Pies to nie zabawka!
Kolejny ważny aspekt, który chciałabym poruszyć, to sytuacja, gdy traktujemy takie małe psy dosłownie jako zabawki i wydaje nam się, że to świetny pomysł na prezent na Gwiazdkę dla dziecka albo dla naszej babci na urodziny. Tutaj musimy jednak zadać sobie ważne pytanie. Czy rzeczywiście małe dziecko albo senior, który ma problem z chodzeniem będzie w stanie się zająć zwierzęciem tak, że spełni wszystkie jego potrzeby? Tak jak pisałam powyżej te psy są jak wszystkie inne, tylko w mikro skali i należy mieć to na uwadze, przy podejmowaniu tak ważnej decyzji.
Potencjalne problemy
Wiele razy w swojej pracy behawioralnej spotkałam się z sytuacją, że opiekunowie są niemile zaskoczeni, że ich mały, uroczy piesek nagle zaczął szczerzyć na nich zęby albo całymi dniami ujada, podgryza za nogi przechodniów albo dziecko w domu, czy ciągnie do innych psów niczym lokomotywa.
Takie rzeczy zwykle nie dzieją się bez przyczyny, ale opiekunowie są skonfudowani i również rozgoryczeni, bo nie wiedzą, co zrobili źle. W końcu pies ma u nich jak pączek w maśle, jest karmiony non stop smaczkami i noszony na rękach, więc o co chodzi?
Gdy jednak zaczynamy rozmawiać i analizować sytuację, tryb dnia psa i ewentualne momenty, gdy zaczęło się coś dziać, to dochodzimy do wniosku, że pies ma prawo się tak zachowywać i próbuje w ten sposób nam po prostu coś powiedzieć. Dlatego właśnie w przypadku pracy behawioralnej tak ważny jest wywiad z opiekunem, jak największa ilość szczegółów i próba zrozumienia sytuacji, żeby podjąć właściwe działanie.
Wyobraźmy sobie bowiem następującą sytuację – nasz pies nagle zaczyna strasznie ciągnąć do innych psów i głośno szczekać w podekscytowaniu. A wcześniej tego nie robił. Po rozmowie z opiekunem okazuje się, że ze strachu przed tym, żeby psu nic się nie stało, zaczął go odseparowywać od innych psów. W takie sytuacji nasz pies się bardzo frustruje, bo nie może podejść obwąchać innego psa, zostawić swojego zapachu czy wymienić psich uprzejmości. Zaczyna więc mocniej ciągnąć, żeby zmusić opiekuna, żeby podeszli do psa i szczeka, żeby uwolnić napięcie z tym związane.
Druga sytuacja z którą również często się spotykam jest taka, że pies jest tak uroczy (umówmy się – który pies nie jest uroczy?), że każdy chce do niego podejść, pogłaskać go, wziąć na ręce czy chociaż zrobić sobie z nim zdjęcie. Opiekunowie na to pozwalają, a pies nie ma wiele do powiedzenia, mimo że jego granice są ciągle przekraczane i wcale nie ma ochoty na ciągły dotyk od nieznanych osób czy dzieci, którym brakuje koordynacji, więc mogą przestraszyć nieświadomie psa zbyt szybkimi ruchami rąk albo mało delikatnym klepaniem. Pies więc ze stresu i lęku zaczyna pokazywać zęby, żeby zatrzymać ten proces i odsunąć zagrożenie. Wtedy opiekunowie zwykle orientują się dopiero, że coś jest nie tak i że warto nad tym popracować.
Kolejny powszechny problem – małe psy lubią szczekać. Często zakładamy, że taki ich urok i trzeba się do tego przyzwyczaić. Ale czy na pewno? Zwykle szczekanie ma swoją przyczynę i to nie zawsze tak oczywistą jak sądzimy. Czasami szczekanie jest formą rozładowania napięcia czy frustracji, czasami formą zwrócenia na siebie uwagi albo chęcią odsunięcia zagrożenia. Dlatego zawsze warto przyjrzeć się temu zagadnieniu bliżej. Nie zakładajmy z góry, że małe psy lubią sobie poszczekać, bo jest realna szansa, że się męczą i dzięki mądrej pracy z nimi, jesteśmy w stanie im pomóc i szczekanie zminimalizować.
Podsumowując – gorąco zachęcam do tego, żeby spojrzeć nawet na te najmniejsze, słodkie puchate kuleczki w rozmiarze XS jak na zwykłe psy, które też mają swoje potrzeby i chcą być traktowane na równi z innymi psami. W końcu wygląd to nie wszystko.